Strona głównaInspiracjeBoszkowo – Wojtek Zgoła o sprzątaniu jeziora

Boszkowo – Wojtek Zgoła o sprzątaniu jeziora

Rozmawiamy z Wojtkiem Zgołą, autorem strony dive-adventure.eu, inicjatorem i współorganizatorem akcji “Czyścimy Jezioro Dominickie”. Pierwszą edycję, w 2009 roku, Wojtek organizował samodzielnie, dziś jest to sztab oddanych sprawie ludzi. Poczytajcie, jak wygląda organizacja takiego przedsięwzięcia od podstaw. Wojtek opowiada :)

Jak to się zaczęło?

Boszkowo znałem od wielu lat. Zawsze, gdy tam snorklowałem, to widziałem dużo śmieci. Na obozie żeglarskim w 1985 roku, brodząc sobie w tym jeziorze rozciąłem stopę szkłem, które ktoś wcześniej wrzucił do wody. To wszystko spowodowało, że kiedy już nurkowałem i mogłem dłużej przebywać pod wodą, zacząłem te śmieci zbierać. I wtedy pomyślałem, że może warto zrobić taką akcję sprzątania: ściągnąć nurków i zrobić to na większą skalę. Tak, żeby był też jakiś wymiar edukacyjny. W takich miejscach jak Boszkowo, płetwonurkowie kojarzą się raczej z ludźmi, którzy wchodzą do jeziora z kuszą, wyciągają rybę i uciekają. A podczas naszych akcji nurkowanie w konkretnym celu jest pokazane bardzo pozytywnie. Bo tylko nurek może pozbierać te śmieci, które leżą na dnie.

Śmieci w jeziorze. Fot.: Wojtek Zgoła

Pierwsza edycja

Na początku szukałem miejsca dla akcji, miejsca, z którego będzie można bezpiecznie wejść do wody i z niej wyjść. Od razu też pomyślałem o tym, że potem taki nurek będzie głodny, więc dobrze byłoby zrobić jakiegoś fajnego grilla. Dostałem namiary na pana Eligiusza Klawińskiego, zadzwoniłem do niego, a on powiedział tak:

– Nie będę z panem przez telefon rozmawiać, proszę przyjechać.

Wsiadłem więc w samochód i przyjechałem z Poznania do Boszkowa, do pana Elka i zaczęliśmy rozmawiać. Zacząłem mu opowiadać o swoim pomyśle, a on po chwili rozmowy powiedział:

– Dobrze, masz tu bazę na cały dzień.

– Ale jak to? – Pytam. – Przecież nic pan o mnie nie wie…

– Ale dobrze ci z oczu patrzy – odpowiedział :)

– No to ja mam drugi problem – chciałbym, żeby te śmieci, które wyłowimy, odebrał od nas ktoś, kto zajmuje się tym profesjonalnie.

– Chwileczkę – mówi pan Elek. – Wykonam telefon.

Zadzwonił do swojego znajomego, Dominika Zająca, który – jak się okazało – właśnie przejeżdżał niedaleko miejsca, w którym rozmawialiśmy i w ciągu kilku minut podjechał i zapytał, o co chodzi. Więc ja zaczynam opowiadać, że jest taka akcja, że nurkujemy…

– Ja też nurkuję – mówi Dominik. I z miejsca przeszliśmy we trzech na “ty” (bo nurkowie są ze sobą po imieniu). I tak Dominik odbiera od początku wszystkie nasze śmieci.

Następnie Elek zadzwonił do pana Pawła Johna, który od pierwszej akcji jest głównym sponsorem jedzenia. Wszystko, co można było zjeść podczas tegorocznego sprzątania, także było od John Grotniki. Pan Paweł wysłuchał, co planujemy, po czym zapytał, ile chcę kiełbas. Czterdzieści? Sto? Myślę sobie, że będzie ze 20–30 osób, po dwie dla każdego, poprosiłem o sześćdziesiąt. Pan Paweł mówi:

– Dobra, masz osiemdziesiąt.

I tak to się wszystko zaczęło. Poszukałem jeszcze innych sponsorów, którzy, niestety, potem odpadli. Udało się zrobić koszulki okolicznościowe w kolorze mniej więcej takim, jakie były na 10. rocznicę – to takie odniesienie do pierwszej edycji. A logo z tyłu również pojawiło się już na pierwszej akcji w 2009 roku. Przyjechało około 40 osób, w tym 23–24 nurków. Oczywiście nie objęliśmy swoim działaniem całego jeziora, tylko mniej więcej 1/3 jego powierzchni. Tych śmieci nie było wtedy bardzo dużo, chociaż nam się wydawało, że jest odwrotnie. Ale biorąc pod uwagę to, ile wyłowiliśmy podczas 10. edycji, to było ich bardzo mało. W każdym razie stwierdziliśmy w gronie osób, które brały w tym udział, że spróbujemy zrobić z tego cykliczną akcję.

Boszkowo - rejestracja uczestników akcji sprzątania jeziora
Podczas rejestracji. Fot.: Wojtek Zgoła
Boszkowo - rejestracja uczestników akcji sprzątania jeziora
Podczas rejestracji. Fot.: Wojtek Zgoła

Co było dalej?

W trakcie pierwszej edycji przyszedł do mnie Mateusz Lubieniec, który zaproponował, że chętnie by wszedł ze mną w kooperację. Drugą akcję w 2010 roku zrobiliśmy już wspólnie, objęła ona już wtedy ląd i wodę. Trzecią akcję także robiliśmy wspólnie, a przy czwartej przekazałem organizację portalowi e-boszkowo.pl, (czyli Mateuszowi), a że w międzyczasie powstało Stowarzyszenie Przyjaciół Boszkowa, to siłą rzeczy wzięło pod swoją egidę współorganizację sprzątania. Natomiast ja byłem (i jestem) cały czas odpowiedzialny za część wodną. Jednak cały ogrom pracy spoczywa na barkach wolontariuszy.

Udało nam się trochę tę akcję nagłośnić w regionie, a nawet w Polsce, przyjeżdża do nas coraz więcej osób. Rok temu było zimno, 16°C, zameldowało się około 400 osób, ale dwa lata temu mieliśmy ponad 500 uczestników, w tym roku – ponad 750. Jestem przekonany, że jest to największa tego typu akcja w Polsce. Bo są akcje sprzątania, ale przeważnie są to akcje tylko wodne lub tylko lądowe. Nam udało się połączyć nurkowanie ze sprzątaniem powierzchniowym.

Niestety, zaśmiecenie jeziora i okolic nie zmalało przez ten czas. Od początku rosła liczba uczestników, w związku z tym ilość śmieci też rosła. W którymś roku było bardzo dużo opadów i podniósł się poziom wody. To wyciągnęło bardzo dużo śmieci z trzcinowisk, rowów, takich czasami trudno dostępnych miejsc. Poszerzyliśmy więc swoją działalność o rowy, udało nam się zorganizować wodery i kilka odważniejszych osób weszło w te kanały. Z edycji na edycję śmieci było coraz więcej. Na lądzie jest podobnie, co niestety oznacza, że ludzie śmiecą cały czas tak samo. Natomiast biorąc pod uwagę cztery ostatnie lata – w tym roku jest znacznie więcej śmieci pod wodą. Jest to prawie 3 razy tyle, ile do tej pory bywało. W zeszłym roku czy dwa lata temu zdarzało się, że ludzie wychodzili z wody, mając trzy puszki w siatce. Natomiast w tym roku nie widziałem ani jednej w połowie pustej siatki, wszystkie pękały w szwach. Po raz pierwszy samodzielnie zebrałem dwa pełne worki w ciągu 40 minut nurkowania, przy czym jeszcze robiłem zdjęcia. Podczas tegorocznej edycji CJD pod wodą znalazła się tarcza hamulcowa od jakiegoś ciężarowego auta, a także żyrandol, którego w dodatku nie udało się wyjąć.

Część zwiezionych śmieci. Fot.: Wojtek Zgoła

Jak wygląda organizacja?

Jest bardzo dużo ludzi, którzy kochają Boszkowo i naprawdę angażują się totalnie bezpłatnie. Są prawdziwymi wolontariuszami, poświęcają mnóstwo swojego czasu. Większość tych osób jest zaangażowana dużo wcześniej. To jest ogrom pracy: ponad 700 osób, które trzeba koordynować, połączyć ląd i wodę, dla każdego rękawiczki, siatki, worki, do tego krótkofalówki. Trzeba ustalić, gdzie te śmieci zostawić, potem zwieźć je na teren, potem je odebrać, zważyć. A jeszcze zrobić wspólne zdjęcie tak, żeby się pomost nie zarwał ;) Cała koordynacja wymaga dużo pracy logistycznej.

Dodatkowo udaje nam się robić z tego piknik z występami artystycznymi. Nie jest to festyn, tylko właśnie piknik. Nie ma alkoholu – można go kupić, ale nie jest sponsorowany. Dajemy jedzenie i napoje bezalkoholowe. Akcję wspiera bardzo dużo ludzi, których nie widać, jak na przykład Inez, która kroiła kiełbasę. Nakroić kiełbasy do żurku, którego jest 150 litrów, to jest praca na kilka godzin. Jest Jarek, grillmajster, szef garkuchni. Jarek nie nurkuje, za to od pierwszej akcji zajmuje się grillem. Pan Paweł John poza kiełbasą daje nam od dwóch lat teren. Sadyba to duży, wygodny dla nas wszystkich ośrodek. Nurkowie mają swój namiot, jest miejsce dla wystawców, jest scena, kącik zabaw dla dzieci, miejsce dla sprężarki, to wszystko nie koliduje ze sobą. Nie można nie wspomnieć o przewodnikach. Każdy sektor lądowy ma swojego przewodnika, który go zna. Przewodnik ma specjalną odblaskową kamizelkę, krótkofalówkę, apteczkę i opiekuje się grupą, którą dostaje. Są to różne grupy: po 20, 30, 40 osób w zależności od tego, jak duży jest dany sektor.

Widać za to głównych organizatorów: Mateusz Lubieniec, Mirek Kędziora (prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Boszkowa), Michał Klawiński (syn Elka) i innych.

Organizację kolejnej akcji zaczynamy właściwie zaraz po poprzedniej. Pewnie już w czerwcu będziemy mieli spotkanie podsumowujące tegoroczną edycję: jej plusy, minusy i tak dalej, i od razu zaczynamy przygotowania do edycji przyszłorocznej. Latem mamy krótką przerwę, ale już od września rozmawiamy z dotychczasowymi sponsorami, szukamy nowych, bo zawsze ktoś wypadnie. Szukamy ludzi i firm, które nam mogą pomóc, na przykład: krótkofalówki zapewnia Leszczyński Klub Krótkofalowców – za darmo. To jest bardzo ważne, że wszystkie firmy, które uczestniczą w akcji, a także wszyscy artyści biorą udział całkowicie za darmo. Artyści przyjeżdżają do nas, żeby uświetnić naszą akcję swoimi występami i w ten sposób nas wesprzeć. Potem organizatorzy zwracają im jedynie koszty przejazdu.

Jak pozyskujemy pieniądze na przykład na koszulki? Od kilku lat robimy to dzięki Lasom Państwowym Włoszakowice. Nadleśnictwo Włoszakowice wspiera akcję, finansując między innymi produkcję koszulek. Ustalamy, ile przewidujemy osób, szukamy producenta, który nam przygotuje dobre koszulki w najlepszej cenie. Faktura za koszulki jest wystawiana bezpośrednio sponsorowi, my w tym procesie nie uczestniczymy poza organizacją produkcji i transportu. Nie zarabiamy na koszulkach, pieniądze przez nas w ogóle nie przechodzą. Warunkiem jest oczywiście logo Lasów Państwowych na rękawku. Czyli mamy sponsora, który nie daje nam fizycznie pieniędzy, ale jeśli sobie sami załatwimy to, czego potrzebujemy i zmieścimy się w ich budżecie, to oni nam to sfinansują. My natomiast musimy pojechać i je odebrać, finansując samodzielnie i prywatnie chociażby paliwo za przejazdy.

Po całej akcji sprzątania musimy też… posprzątać. Trzeba sprzątnąć grill, stoły, złożyć namioty i przywrócić teren do stanu początkowego. To wszystko się dzieje poza kamerami i mikrofonami. Tak to powinno wyglądać, jeśli chcemy, aby wolontariusze, którzy dają nam swój czas, byli zadowoleni i wzięli udział w kolejnych akcjach.

Ważni są także przewodnicy. Fot.: Wojtek Zgoła
Nie zdajemy sobie sprawy, ile ciężkiej pracy wymaga chociażby przygotowanie jedzenia dla 700 osób. Fot.: Wojtek Zgoła

10. edycja

Na tegoroczną, 10. edycję, przyjechały 752 osoby. Sporo osób przyjeżdża spoza regionu, mieliśmy wolontariuszy z Gdańska, Szczecina, Wrocławia, Warszawy, Łodzi, Lubania, Gniezna, Poznania, Bydgoszczy… z całej Polski. Po raz pierwszy przyjechali freediverzy. Zebraliśmy 2,1 tony śmieci, co daje 20 metrów sześciennych. A w tym roku po raz pierwszy nie zbieraliśmy w ogóle śmieci wielkogabarytowych, typu kanapa, szafa… Ludzie specjalnie wynoszą takie rzeczy dzień, dwa przed akcją!

W tym roku zaangażowałem się trochę bardziej, bo było znacznie więcej pracy z racji tego, że to 10. edycja – więcej telefonów, jeżdżenia, ustalania, dogadywania. Chcieliśmy podkreślić tę 10. edycję, chcieliśmy, aby była bardziej widoczna. Zaprosiliśmy o wiele więcej niż zazwyczaj mediów, które niestety w połowie nie dopisały. Dużą wagę przyłożyliśmy do nagród. Bardzo się cieszę, że część nurkowa została naprawdę wsparta i żaden nurek nie odszedł bez nagrody, bo nawet jeśli niczego nie wylosował, to dostał chociaż naklejkę. Ale mieliśmy całkiem poważne nagrody dzięki kilku firmom z branży, na przykład piankę Bare o wartości mniej więcej 1500 zł. Były vouchery na weekend w hotelu. Lasy Państwowe zasponsorowały pięć drzewek. A dzieci miały w ogóle swoje losowanie i swoje nagrody. Każde dziecko – a było ich około 150 – dostało jakąś nagrodę.

Każdy z organizatorów jest odpowiedzialny za swoją część i moim zdaniem wykonuje ją bardzo dobrze. Osoby, które są u nas pierwszy raz, a są z branży – też zajmują się organizowaniem imprez – są pod wrażeniem, że wszystko tak dobrze zagrało na wszystkich odcinkach. Nie było żadnej wtopy. Nie zdarzyło nam się przez te 10 lat, żeby były zadymy pijackie, a trochę się tego baliśmy. W końcu nigdy nie wiadomo, czy przyjdą pseudokibice i narozrabiają. Nie było żadnego incydentu zdrowotnego – nikt sobie nic nie złamał itd.

Organizatorzy wszystkiego siłą rzeczy nie widzą, bo tu nas wołają, tu krótkofalówka mówi, żeby przyjść na pomost, bo Tiger kogoś do wody wrzuca, a ten ktoś tam nie chce iść, takie problemy też się zdarzają. Chociaż w tym roku wszyscy byli całkiem posłuszni, muszę przyznać ;) To jest czasem problematyczne: nurkowie w parze ustalają sobie jakiś fragment jeziora, ale potem zmieniają zdanie, a Tiger, który jest bezpośrednim koordynatorem wchodzenia i wychodzenia z wody, musi o takich ustaleniach wiedzieć. W tym roku wyraźnie poprosiłem o posłuszeństwo w stosunku do koordynatora działań wodnych i praktycznie nie było sytuacji konfliktowych.

Tłumy podczas rejestracji. Fot.: Wojtek Zgoła
Przygotowania do nurkowania. Fot.: Wojtek Zgoła
Nurkowie już gotowi do sprzątania. Fot.: Wojtek Zgoła

Sugestie dla uczestników?

Prośba do lądowych wolontariuszy, żeby starali się być bardziej punktualni. Jeśli rejestracja jest od 10.00, to nie przyjeżdżajcie na 12.00. Chodzi o to, żeby grupy jak najszybciej wychodziły z bazy do swoich sektorów, żeby robić miejsce dla następnych. Albo – jak pójdzie sektor siódmy, a po 20 minutach przyjdą do rejestracji 4 osoby i chcą być w 7. sektorze, bo go znają i chcą go sprzątać, to dla nas jest to problem, bo grupa już jest na akcji. Z grupą poszedł przewodnik, który wie, ile ma osób na stanie i gdzieś tam już to sprzątanie zaczęli. To mocno wszystko dezorganizuje. Oczywiście ważna jest też ogólnie pojęta kultura (proszę nie przeklinać ;).

Nurków proszę, żeby stosowali się do poleceń obsługi. Niestety pojawił się w tym roku pewien problem. Napełnianie butli dla biorących udział w akcji nurków było bezpłatne. No i zdarzali się nurkowie, którzy przyjeżdżali z pojedynczą butlą na jednego małego nureczka, a potem ładowali sobie całego twina albo dodatkowe butle, żeby prosto z Boszkowa pojechać sobie ponurkować gdzieś indziej. Tymczasem Piotrek z Dekompresji z Gniezna wiele godzin  pracował w hałasie, napełniając te butle. Przywiózł sprzęt na własny koszt, poniósł koszty filtrów, oleju i tak dalej. Będziemy się starali ograniczać w przyszłości takie jawne nadużycia.

Polowa sprężarkownia. Fot.: Wojtek Zgoła

A w przyszłości?

Nie miałem pojęcia, że to się tak rozwinie. Myślę, że wszystko idzie w dobrym kierunku, ale martwi mnie fakt, że duże media nie chcą w to wchodzić, nie chcą o tym mówić. Chcielibyśmy ściągnąć tutaj media. W tym roku wyjątkowo się udało, że był u nas RMF – z takich dużych, ogólnopolskich mediów. To jest największa akcja proekologiczna w Polsce, ale nie ma sensacji… Mieliśmy Radio Poznań, czyli zasięg w Wielkopolsce; Panorama Leszczyńska i ABC, czyli gazety powiatu leszczyńskiego; telewizja kablowa, WTK Poznań i Divers 24. Mieliśmy (i mamy po akcji) wsparcie i zainteresowanie takich firm jak SeaYa (producent latarek podwodnych). Byli bardzo zadowoleni z imprezy, a co więcej, powiedzieli, że mieli znacznie więcej zainteresowanych potencjalnych klientów, niż tydzień wcześniej na Demo Days na Koparkach. I chcą uczestniczyć w przyszłym roku!

Podstawą jest człowiek, który chce to robić – to jest najtrudniejsze. Jeśli pojawią się ludzie, którzy chcą być przewodnikami w sektorach, chcą kroić kiełbasę, to to jest baza. Jak zbudujemy taki trzon, fundament, to łatwiej jest zbudować społeczność wokół akcji. Ludzi, którzy chcą przyjść, pomóc, ale nie angażować się jest mnóstwo. To osoby, które chętnie przyjadą, zapłacą za paliwo, żeby do tego Boszkowa dojechać, posprzątają swój sektor, najedzą się, napiją i pojadą. A potrzebujemy także takich ludzi, jak na przykład Marcin Adamowicz, który jest szefem festiwalu Głębiny, jak Agnieszka Kalska z FreeBody, czy ludzi z SeaYa, którzy po akcji wrzucają zdjęcia i piszą o tym w socialmediach.

Jestem trochę załamany tegoroczną ilością śmieci podwodnych. Nie spodziewałem się, że będzie ich tak dużo. Ale co możemy zrobić? Możemy edukować, edukacja jest naszym plusem. Te dzieci, które teraz są nastolatkami, za 10 lat, kiedy będzie 20. edycja, nie będą śmiecić. Wymiar edukacyjny mogłaby mieć telewizja, radio, te wszystkie media, które nie chcą tego robić. Bo ci, na których my mamy bezpośredni wpływ, to niewielka grupa w całym społeczeństwie.

Mateusz dopisał do naszego logo Czyścimy Jezioro Dominickie hasło “Razem możemy więcej”. To prawda! W tym roku pierwszy raz przyjechała szkoła. My nie jeździmy po szkołach i nie szukamy chętnych, pani dyrektor szkoły w Wijewie sama zadzwoniła i zgłosiła się z uczniami na akcję. Dzieci najpierw sprzątały swój sektor, a potem wzięły udział w części artystycznej i dały występ taneczny.

W przyszłości chcemy objąć akcją co najmniej taki sam teren, jak podczas tej edycji. Być może zmienimy lekko godziny akcji, być może skończymy nieco wcześniej, być może zmienimy trochę kolejność atrakcji. Wszystko ustalimy na spotkaniu podsumowującym. Na pewno będziemy działać dalej!

Góra śmieci, a w tle – piknik. Fot.: psyche
Opony, puszki, butelki i plastiki. Takie rzeczy można znaleźć w lasach i w jeziorze. Fot.: psyche

Dziękujemy Wojtkowi za rozmowę i gratulujemy wspaniałej akcji. Jednocześnie trzymamy kciuki za to, aby tych śmieci było jednak coraz mniej.

A do Boszkowa zapraszamy swoją drogą, bo tam jest po prostu pięknie :)

(maj 2018 r.)

Odpowiedz

Skomentuj
Podaj swoje imię

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Jak się spotkali? Przypadkiem, jak wszyscy. Jak się zwali? Na co wam ta wiadomość? Skąd przybywali? Z najbliższego miejsca. Dokąd dążyli? Alboż kto wie, dokąd dąży?

Denis Diderot "Kubuś Fatalista i jego pan"

Najchętniej czytane